Przeszczepy cz. 1

Śmierć mózgowa jako użyteczna fikcja, czyli czy wolno zabijać dawców organów, by ratować biorców?

      

  1. Postawienie zagadnienia

Co to jest śmierć mózgowa? Kto w Polsce zapytany o to na ulicy odpowie prawidłowo? Kto słyszał definicję tego pojęcia? Komu wyjaśniono, o co w nim chodzi? Chyba nie trzeba nikogo przekonywać o tym, iż pojęcie to nie jest w Polsce szeroko znane. Dlaczego jednak teoria śmierci mózgowej jest czymś ważnym nie tylko dla wąskiego grona specjalistów, lecz dla całego społeczeństwa? Na te pytania chcę odpowiedzieć w poniższym tekście.

Temat słuszności bądź niesłuszności nowych kryteriów śmierci człowieka jest w polskich mediach praktycznie nieobecny. Nie pojawia się on w czasopismach, które skądinąd chętnie publikują artykuły na tematy naukowe. Sięgając do tych periodyków, możemy sporo się dowiedzieć na temat różnych problemów medycznych. Wiemy sporo o transplantacji, słyszymy o sukcesach tego typu operacji. Wiemy też, że wielu chorych czeka na zabieg przeszczepu jakiegoś narządu. Nie wiemy jednak, iż z zagadnieniem tym wiąże się pewien arcyważny problem.

Chodzi o to, że aby mieć narządy potrzebne do dokonywania przeszczepów, trzeba je najpierw pobrać od tych, których określa się mianem dawców. Aby zaś można było zrobić to w sposób nie naruszający zasad etycznych obowiązujących w medycynie, trzeba być pewnym, że dawcy ci już nie żyją. Wszystkich potencjalnych dawców zapewnia się o tym, że ich narządy będą pobrane od nich dopiero po ich śmierci. Nie mówi im się jednak, że niechodzi tu o śmierć w zwykłym znaczeniu, lecz o tzw. śmierć mózgową. Problem polega na tym, iż śmierć mózgowa ma niewiele wspólnego ze śmiercią w po­ tocznym rozumieniu oraz że – według sporej części autorów zajmujących się tym zagadnieniem – nie jest ona w ogóle śmiercią.

Pora więc odpowiedzieć na pytanie, czym jest śmierć mózgowa i czym różni się ona od śmierci w znaczeniu, które utrwaliło się we wszystkich kulturach świata, czyli tak jak się ją wszędzie normalnie rozumie. Mówiąc najprościej, czym jest śmierć w zwykłym znaczeniu, wiemy wszyscy i wszyscy mamy jakieś doświadczenie zetknięcia się z ciałem człowieka zmarłego. W medycynie za moment śmierci uznawano tradycyjnie moment nieodwracalnego ustania czynności oddychania i akcji serca. Pomimo swej umowności, wynikającej z tego, że dość wcześnie zdano sobie sprawę z faktu, iż śmierć musi następować w jakiś czas po wystąpieniu owych symptomów, ta klasyczna definicja śmierci była powszechnie akceptowana.

Śmierć mózgowa natomiast jest koncepcją, która w Polsce i wielu innych krajach weszła do słownika pojęć medycznych i prawnych na zasadzie pewnych rozporządzeń administracyjnych. Nie było żadnej społecznej dyskusji na ten temat, ba, nawet w środowisku lekarskim temat ten praktycznie nie zaistniał w żadnej debacie. Tymczasem zasługuje on na znacznie większą uwagę.

Na temat śmierci mózgowej łatwiej jest bowiem, z medycznego punktu widzenia, stwierdzić, czym ona nie jest, niż czym jest. Na pewno nie jest ona stanem śmierci w zwykłym znaczeniu i różni się od niej w sposób zasadniczy. Człowiek w stanie śmierci mózgowej jest ciepły, a nie zimny, jego krew krąży, jego płuca pobierają tlen, ma miejsce przemiana materii, zabliźniają się rany i działa układ immunologiczny. Działają też wszystkie narządy ciała i są one w dobrym stanie – z wyjątkiem mózgu, który jest uszkodzony, co powoduje, iż dana osoba nie może odzyskać świadomości i nie może samodzielnie oddychać. Aby takiego człowieka uznać za martwego, trzeba nie lada ekwilibrystyki pojęciowej, mającej zatrzeć dojmujące wrażenie, iż człowiek taki po prostu żyje. Nie chodzi tu o stwierdzenie, że jest on zdrowy i nic mu nie dolega. Stan takiego chorego, jeśli jest on prawidłowo zdiagnozowany, na pewno jest bardzo ciężki, jednak według wielu auto- rów jest to stan bliski śmierci, nie zaś stan śmierci już zaistniałej. Mówienie o śmierci człowieka, którego ciało jest żywe, jest bowiem czymś, czemu zawsze będzie się sprzeciwiał tzw. zdrowy rozsądek.

Powstaje wobec tego pytanie: komu przeszkadzała stara definicja śmierci, że ją zmieniono? Co nowego wnosi koncepcja śmierci sprowadzająca ją do śmierci samego mózgu, a w gruncie rzeczy tylko do pewnych jego fragmen­tów? Czy ma ona dostateczne podstawy naukowe?

Odpowiedzi na te pytania nasuwają się same. Chodzi o to, że nowa definicja śmierci człowieka umożliwia wykorzystanie do przeszczepów zdrowych narządów pacjentów z uszkodzonym mózgiem i pozbawionych świadomości. Właśnie ta dysproporcja pomiędzy stanem mózgu a stanem pozostałych narządów u chorych w tzw. stanie śmierci mózgowej stała się przyczyną wprowadzenia prawnej i medycznej definicji śmierci opartej na kryteriach mózgowych. Dopóki obowią­zywała stara definicja śmierci, oparta na kryteriach krążeniowo-oddechowych, chorzy w stanie określanym obecnie jako stan śmierci mózgowej byli, z prawnego punktu widzenia, żywymi osobami z pełnią przysługujących im praw. Aby to zmienić, wprowadzono nowe, alternatywne kryteria śmierci, odwołujące się wyłącznie do stanu mózgu człowieka, nie zaś do stanu układu oddechowego i układu krążenia. Taką prawną i medyczną definicję śmierci mózgowej wprowadzono najpierw w stanie Kansas w USA w 1972 roku, potem w innych stanach tego kraju i wielu krajach Europy i świata, w tym także w Polsce. Przyjrzyjmy się temu zagadnieniu. 

Autor: dr med. Jacek M. Norkowski OP