Przeszczepy cz. 6

VI. Uwagi odnośnie do dyskusji na temat śmierci mózgowej od lat 90. ubiegłego wieku do teraz

Przyjrzyjmy się jeszcze raz całej sytuacji. Śmierć człowieka na mocy kryteriów mózgowych ma miejsce wtedy, gdy nastąpią w jego mózgu zmiany, które okre­ śla się jako śmierć mózgu. Orzeka o tym specjalista na podstawie określonych badań i w momencie, gdy stwierdza on zaistnienie śmierci mózgowej. Ktoś, kto znajduje się w tym stanie, przestaje być pacjentem z medycznego punktu widzenia i osobą z punktu widzenia prawa. Staje się wyłącznie dawcą narządów do przeszczepów i ma ten sam status prawny co ludzkie zwłoki. Można więc legalnie przystąpić do pobierania od niego narządów. Można to zrobić, choć ciało takiego człowieka na pewno nie jest martwe, lecz żywe (inaczej cała ta operacja po prostu nie miałaby sensu; jej celem jest przecież pozyskanie żywych narządów do przeszczepów i próżno ich szukać w martwym ciele).

Nie można się zgodzić z terminologią zawartą w Kodeksie Etyki Lekarskiej, gdzie ciało dawcy nazywane jest zwłokami. Przyjęcie bowiem takiej terminologii albo zmusza nas do odrzucenia oczywistych faktów mówiących o tym, iż ciało to jest żywe, albo też prowadzi do koncepcji „żywego trupa” (living cadaver lub beatig heart cadaver – pojęcia szeroko dyskutowane w literaturze przedmiotu w języku angielskim), co chyba niespecjalnie zado­wala kogokolwiek, kto nie chce być na bakier ze zdrowym rozsądkiem. 

Mamy więc sytuację, w której wszystko wskazuje na to, iż ciało danego pacjenta jest żywe, sam pacjent zaś uznany za martwego. Sytuacja to nowa w medycynie i dla wielu pracujących w tym fachu – mało komfortowa. Szczególnie trudna jest ona dla tych, którzy pracują w zespołach pobierających narządy od dawców. To oni muszą pogodzić się z faktem, iż ciało człowieka, który znalazł się na stole operacyjnym, jest żywe przed operacją, którą mają przeprowadzić, ale nie będzie już takie po niej. Ten fakt jest tak oczywisty, że, jak już wspominaliśmy powyżej, 27 proc. tych, którzy przeprowadzają te operacje pobrania narządów do przeszczepów, uważa, że w ich trakcie zabija żyjącego jeszcze człowieka.

Ktoś mógłby się oburzyć i powiedzieć, że przecież sprawa ta jest doskonale znana specjalistom i że na pewno nie zachodzi tu żadne niebezpieczeństwo pobierania narządów od żywych jeszcze ludzi, a wszystko, o czym jest mowa w tym artykule, to nieprawda. W jednym z numerów „Newsweeka” z kwietnia zeszłego roku wypowiadali się nasi polscy sportowcy, gotowi oddać po śmierci swoje narządy do przeszczepów. Ich stwierdzenia wykazywały całko­ wite zaufanie wobec oficjalnej wersji problemu, która mówi, że dawcy narządów do przeszczepów nie żyją. Czy na pewno jednak sportowcy ci wiedzieli, 0 czym mówią? Czy zdawali sobie sprawę z tego, na jak kruchych podstawach opiera się przekonanie, iż dawcy organów są już osobami zmarłymi?

Sprawa ta nie jest bynajmniej oczywista dla wielu lekarzy, filozofów i teologów. Tak się składa, że w roku 2002 miałem okazję być na sesji papieskiej Academia Pro Vita w Rzymie, w czasie której debatowano na temat śmierci mózgowej. Dla wyjaśnienia dodam, że Academia Pro Vi ta jest powołaną przez Watykan instytucją zajmującą się problemami etycznymi, pojawiającymi się w obrębie medycyny, które analizowane są z punktu widzenia teologii katolickiej. W sesji, o której mówię, brało udział kilkudziesięciu lekarzy, teologów 1 filozofów z całego świata, zajmujących się bioetyką. W gorącej dyskusji, która wywiązała się na temat śmierci mózgowej, przeważał pogląd, że nie jest to śmierć człowieka, lecz tylko stan poważnego uszkodzenia mózgu, który może prowadzić do śmierci, ale który jeszcze śmiercią nie jest.

Piętnastego lutego br. „Gazeta Wyborcza” doniosła o dyskusji na ten temat, jaka miała miejsce podczas posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk. Wywołało ją posłanie Jana Pawła II do członków Akademii, w którym papież z jednej strony poparł ideę „dobrowolnego i bezinteresownego darowania na rządów na przeszczepy”, z drugiej podkreślił jednak, że w takich przypadkach konieczna jest „moralna pewność śmierci”. Większość zgromadzonych była zdania, że stan tzw. śmierci mózgowej nie spełnia tego drugiego warunku. Niektórzy z nich zresztą już przed paru laty podpisali się pod listem otwartym 120 naukowców z 19 krajów, w którym odrzucili definicję śmierci mózgowej, nazywając ją „nieprzyjacielem życia i prawdy”. Jednym z sygnatariuszy owego listu był m.in. dr Paul Byrne, były przewodniczący amerykańskiego Stowarzyszenia Lekarzy Katolickich. Podczas spotkania Papieskiej Akademii Nauk powiedział on, że „śmierć mózgowa nie jest żadną śmiercią”. Co cieka­ we, Byrne wspólnie z kilkoma biskupami katolickimi z USA wydał niedawno książkę, w której znalazło się stwierdzenie, że jedyną moralnie dopuszczalną formą transplantacji jest przeszczep nerki, ponieważ nie powoduje śmierci dawcy; w innych wypadkach dochodzi do zamachu na życie.

Nie trzeba chyba tłumaczyć, co taka konkluzja oznacza dla wszystkich, którzy zajmują się pobieraniem narządów do przeszczepów. Oznacza po pro­ stu, iż pozbawiają oni życia człowieka, od którego narządy te są pobierane. Niektórzy z autorów zajmujących się tą problematyka twierdzą ponadto, iż dawcy mogą odczuwać ból podczas operacji pobrania narządów do przeszczepu. Czy jednak nasi młodzi sportowcy kiedykolwiek się o tym dowiedzą? 

Autor: dr med. Jacek M. Norkowski OP