PIGUŁKA CZY MIŁOŚĆ
Na podstawie pracy prof. dr. hab. Zbigniewa Dobrzańskiego
„Cholesterol – mity, fakty, manipulacje”
Panuje przekonanie, że cholesterol odpowiada za współczesne choroby cywilizacyjne, przede wszystkim schorzenia serca i miażdżycę. Dlatego też wielu naukowców, lekarzy i dietetyków przestrzega przed nadmiernym spożywaniem tłuszczów i produktów bogatych w cholesterol. Jednak dieta dostarcza zaledwie 20-50% cholesterolu, reszta powstaje endogennie. Analizy wykazują ponadto, że mięso chude bądź tłuste zawiera podobne ilości cholesterolu, co czysty tłuszcz. Pobranie cholesterolu z żywnością nie przekłada się bezpośrednio na jego poziom we krwi człowieka, zależący także od czynników genetycznych, poziomu białek biorących udział w jego wydalaniu (Apo-A1) (nośnik HDL – „dobry”) i (Apo-B) (nośnik LDL – „zły”). Od tego, ile posiadamy jednych i drugich zależy, czy cholesterol zacznie odkładać się w ścianach tętnic, czy też będzie mógł bezpiecznie opuścić nasz organizm. Doświadczalnie dowiedziono też, że groźny dla organizmu jest nie sam cholesterol, ale jego postać utlenowana: cholesterol zawierający dodatkowe atomy tlenu, wstrzyknięty zwierzętom doświadczalnym, poważnie uszkadza tętnice, do czego nie dochodzi po wstrzyknięciu czystego nieutlenionego cholesterolu.
Cholesterol zawarty w spożywanym przez nas mięsie, jajach i innych produktach jest czysty, dopóki nie zostanie poddany gotowaniu lub innemu procesowi przetwarzania. Wtedy część czystego cholesterolu przekształca się w oksycholesterol. Substancję tę zawierają też na przykład mrożone produkty spożywcze, mleko w proszku i sproszkowane jaja.
Endogennym źródłem oksycholesterolu jest homocysteina, aminokwas powstający z metioniny. Umożliwia ona tworzenie się tej groźnej substancji wewnątrz komórek w tętnicach, powodując powstawanie płytek miażdżycowych (i zakrzepów).
Z kolei nadmiar żelaza zwiększa zdolność homocysteiny do tworzenia oksycholesterolu w tętnicach. Najnowsze badania fińskie sugerują, że zbyt duża ilość żelaza zmagazynowanego w organizmie może przyspieszyć rozwój miażdżycy i choroby wieńcowej. Aktualnie zaleca się, aby mężczyźni i kobiety po menopauzie nie przyjmowali preparatów żelaza, jeśli nie mają wyraźnych niedoborów.
*
* *
Nietrudno wysnuć wniosek, że rozpowszechniona dziś wysoko przetworzona, a w związku z tym zupełnie jałowa dieta, uzupełniana zewnętrznie uniwersalną suplementacją (zalecane dawki multisuplementów są dla każdego takie same, niezależnie od struktury genetycznej, wydolności mechanizmów przyswajania, szybkości i wydolności metabolizmu, aktualnego stanu zdrowia itp.) – stanowi drogę donikąd.
Zewnętrzna suplementacja zawsze będzie daleka od fizjologii. Weźmy jako przykład jajko – spożyte w całości nie jest szkodliwe pomimo dużej zawartości cholesterolu, a to dlatego, że równocześnie zawiera dużą ilość DHA (kwasów obniżających poziom homocysteiny). Zupełnie przeciwnie ma się rzecz z jajkiem przetworzonym i tę zależność można odnieść do wszelkich innych naturalnych produktów spożywczych.
Bezsensowne reklamy typu: szklanka przykładowego witaminizowanego mleka czy napoju pokrywa dzienne zapotrzebowanie na np. żelazo, wapń i aminokwasy egzogenne – zmuszają do zadania pytania: czy to znaczy, że po jej wypiciu mam przez resztę dnia głodować?
Nie da się zastąpić pigułką prostej diety złożonej z nieprzetworzonych produktów pochodzących ze środowiska, w którym żyjemy. Pamiętajmy też, że ostatecznie to nasz mózg za pośrednictwem układu neuro-endokrynno-imunologicznego warunkuje końcowy kształt procesów metabolicznych w ustroju, w tym także procesu tworzenia i rozpadu blaszek miażdżycowych. Suplementy nie pomogą, jeśli w sercu brak pokoju i miłości.
Poznaj (NIE)bezpieczeństwo suplementacji żelaza, przeczytaj: Żelazne zdrowie – mity i fakty.