Koń by się uśmiał

Wyglądam przez okno. Pada śnieg. Gruba biała pierzynka spowija łąkę i las. Maleńki źrebaczek podchodzi co chwilę to do mamy, to do innego spośród 15 końskich członków rodziny. Trącają się nosami – takie końskie szczepienie. Kiedy się rodził, wiał zimny wiatr. Była noc, nie było lekarza. Upadł na nieodkażoną ziemię a potem pił mleko z niesterylnego matczynego sutka. Miliony mikrobów – pierwsza szczepionka – natychmiast zasiedliły jego ciało. Ale immunizacja zaczęła się wcześniej. Przecież matka od poczęcia pompowała w niego immunologiczną informację o świecie, z którym się zetknie. Teraz przyszedł czas, by to ćwiczyć. I jakoś nie słyszy się o SIDS[1] u koni. Ani o noworodkowym zapaleniu opon. Konie nie idą z postępem. Od tysięcy lat rodzą się w tych samych trudnych i brudnych warunkach, podobnie psy, koty, cała przyroda.

Człowiek jest jedynym racjonalizatorem i jedynym, który dzięki postępowi odkrył, że życie to bardzo groźna choroba. Żeby z nią żyć, trzeba się nieustannie badać, leczyć i szczepić – od noworodka. Uniwersalna szczepionka przeciw wszystkiemu – oto nasz cel. I ta dziwna logika nowoczesnej medycyny: najpierw zabiera, a potem z powrotem odsprzedaje. Czyli np. zaleca trzymanie noworodka w maksymalnie sterylnych warunkach, po czym oferuje mu to, przed czym go chroniła, w szczepieniach; izoluje niemowlę od wszelkich możliwych alergenów, po czym ustami naukowców proponuje szczepienie dzieci tuż po urodzeniu koktajlem „alergenów powszechnych” (zwierzęcych, kurzu, pokarmowych), bo badania wskazują, że nadmiar higieny i izolacja od zwierząt w niemowlęctwie prowadzi w późniejszym czasie do alergii.[2] Podobnie zabiera się dziecku mleko matki, po czym oferuje sztuczne „o całkiem podobnym składzie”. Poddaje się żywność obróbce pozbawiającej ją niemal wszelkich witamin i mikroelementów (np. kaszki dla niemowląt), a potem sprzedaje matkom zestawy suplementów w tabletkach. Pozbawia się dzieci szkliwa poprzez wytrawienie kwasem, po czym zastępuje je sztucznym (tzw. lakowanie). Przykłady można mnożyć bez końca. Koń by się na to na pewno nie dał nabrać. Ale cóż, konia nie da się zastraszyć. On nie czyta gazet, nie ogląda telewizji i nie chodzi do lekarza. Jest pozbawiony zdolności intelektualnych… Może na swoje szczęście?

Budzenie fobii to dzisiaj główna metoda marketingowa producentów „życia w pigułkach”. Najpierw nagłaśnia się przerażający obraz niebezpiecznej choroby, po czym, gdy fobia osiąga rozmiary paniki, oferuje się za grube pieniądze antidotum w strzykawce. Najważniejsze, żeby przekonać matkę, że układ odpornościowy człowieka stoi na zdecydowanie niższym poziomie rozwoju niż układ odpornościowy konia, myszy a może nawet żaby, oraz że nasze bariery ochronne: skóra i śluzówki – nie są najlepszym miejscem spotkania nieznanych mikroorganizmów ze „zwiadowcami” układu odpornościowego. Lepiej znienacka wstrzyknąć prosto do tkanek mieszaninę różnych obcych, w większości toksycznych substancji.

Pomija się przy tym zwykle fakt, że szczepionka to nie naturalny, czysty wirus albo bak­teria (jak to ma miej­sce przy zwykłym zakażeniu), ale zmodyfikowany, niespotykany w naturze twór, powstały
w wyniku różnych metod „osłabiania”, lub nawet tylko pokawałkowane, zmutowane, zmienione genetycznie fragmenty mikroorganizmów albo DNA,
w dodatku zawieszone w „koktajlu” zawierającym prócz podłoża szereg bardziej lub mniej toksycznych dodatków; koktajlu, jak się później przekonamy,
o niemożliwym do ostatecznego określenia składzie.

Składniki szczepionek

  1. zmienione, niespotykane w naturze postacie bakterii/wirusów lub tylko ich fragmenty, albo DNA czyli tzw. antygen tzw. adjuwanty (np. aluminium, emul­sje oleiste, produkty bak­teryjne, skwalen)
  2. konserwanty (metale, np. rtęć, fenol, for­malina, antybiotyki: neo­mycyna, gen­tamycyna, strep­tomycyna, kanamycyna, polimyk­syna B)
  3. stabilizatory (np. sole magnezu, lak­toza, mleko, żelatyna, albumina ludzka, sacharoza, glutaminian sodu, kwas glutaminowy, glicyna)
  4. a wszystko to zawieszone jest w nośniku, którym może być białko kurzego jaja, żelatyna, hodowla tkan­kowa.

Większość z jego składowych jest dla organizmu toksyczna (np. metale, antybiotyki, formalina, skwalen) lub/i rakotwórcza (np. formalina), lub/i alergogenna (np. białko jaja, żelatyna, albumina ludzka). Są to rzeczy dobrze opisane, więc dociekliwy czytelnik z łatwością znajdzie na ten temat szerokie informacje. Większość tych składników jest wymieniona na ulotkach dołączonych do poszczególnych szczepionek, jednak są i takie, które pominięto lub zaszyfrowano pod ogólnikowym hasłem, takim jak np. hodowla tkankowa.

Co to jest ta hodowla tkankowa i dlaczego nie wiemy, co podajemy?

Żeby znaleźć odpowiedź, trzeba się bliżej przyjrzeć, jak powstają szczepionki. Po pierwsze, żeby wyprodukować szczepionkę, trzeba najpierw zdobyć wirus. Metody zdobywania wirusów ewoluowały na przestrzeni wieków. Uważany za ojca współczesnej wakcynologii L. Pasteur używał do wstrzykiwań najpierw świeżych, potem suszonych fragmentów mózgu wściekłych zwierząt. Inni badacze stosowali ropę z dymienic chorych na dżumę, wydzieliny z wykwitów ospowych. Badania nad polio rozpoczęto wstrzykując zmielony rdzeń kręgowy zmarłego chorego wprost do mózgu zdrowej małpy. Następnie odchody chorych na polio wstrzykiwano do mózgów osesków mysich. Pierwsza zastosowana u ludzi szczepionka zawierała właśnie wirusy pochodzące z odchodów. Niestety, we współczesnych czasach źródła wirusów są jeszcze bardziej nieetyczne, w przypadku wielu szczepień są nimi m.in. abortowane płody ludzkie.[3] Aktualnie istnieją dwie linie hodowli ludzkich komórek diploidalnych, które pierwotnie zostały przygotowane z tkanek abortowanych płodów i są wykorzystywane do sporządzania szczepionek bazujących na żywych, atenuowanych wirusach, takich jak: szczepionka przeciw ospie, żółtaczce typu A, różyczce, niektóre szczepionki skojarzone np. MMR, Biovax, MR-VAX i inne. Pełna lista szczepionek z tych linii dostępna jest pod następującym adresem internetowym: http://www.cogforlife.org/polish.pdf.

Inne stosowane podłoża biologiczne to np. zarodki kurze czy nerka małpy, a także linie wiecznie dzielących się komórek nowotworowych. Podłoża te wiążą się nie tylko z wątpliwościami etycznymi, ale też stwarzają realne ryzyko na poziomie całkiem fizycznym – ryzyko zainfekowania naszego materiału genetycznego obcym. Wynika ono z faktu, że nie dysponujemy odpowiednią techniką, aby dokładnie wyekstrahować z podłoża czysty wirus. Dla niektórych szczepień ustalono nawet dopuszczalną wagową ilość tego skażenia. Mówiąc „skażenie”, mamy najczęściej na myśli znane i nieznane wirusy czy priony, bytujące i namnażające się w tkankach ludzkich czy zwierzęcych. Przypomnę w tym miejscu, że wirus to nic innego jak sekwencje kodu genetycznego. Może on m.in. blokować lub odblokowywać ekspresję genów kodujących np. podatność na szereg poważnych chorób, co może mieć związek nie tylko z epidemicznym wzrostem zapadalności na nowotwory, choroby z autoagresji (np. cukrzyca młodzieńcza) i inne, w których jako jeden z możliwych czynników sprawczych wymienia się właśnie wirusy, ale też z pojawieniem się nowych nieznanych do niedawna chorób (takich jak np. AIDS, choroba Creutzfeldta-Jakoba, SARS i inne).[4]

O ryzyku zanieczyszczenia szczepionek obcym DNA konsumenci dowiedzieli się po raz pierwszy
w roku 1960, kiedy to dwaj amerykańscy wirusolodzy B. H. Sweet i M. R. Hilleman wykazali, że zarówno szczepionka Salka, jak i Sabina (przeciw polio), były zakażone wirusem SV 40, mogącym wywoływać raka. Ponadto wyizolowali z tkanek nerkowych małp, na których hoduje się wirusy do szczepionek, ponad 40 małpich wirusów – m.in. wirus B, który powoduje zapalenie mózgu u ludzi, oraz SV40. Mimo tych odkryć szczepionki zawierające ten wirus były sprzedawane w Polsce i innych krajach socjalistycznych do roku 1981. Ponadto przed rokiem 1964 przyjęło je 98 mln Amerykanów i nieznana liczba osób z innych krajów zachodnich.[5]
U zwierząt wirus może wywoływać nowotwory, które u ludzi dotychczas występowały rzadko, a ostatnio pojawiają się coraz częściej (DNA wirusa SV40 wykrywa się m.in. w przypadkach złośliwych chłoniaków, śródbłoniaka, mięsaka kości i guzów mózgu). Naukowy estabilishment został poruszony, a rządowe resorty zdrowia skupiły się na… rujnowaniu karier naukowców badających problem wirusa SV40. Skażona szczepionka była stosowana jeszcze przez 20 lat.

Chyba każdy też słyszał o aferze związanej z firmą Baxter. W szczepionkach przeciw zwykłej grypie, które miały być wprowadzone w ubiegłym roku na terenie Europy, stwierdzono zanieczyszczenie śmiertelnym wirusem H5N1. Na trop naprowadziła badaczy masowa umieralność zwierząt laboratoryjnych, na których testowano szczepionkę.

Producenci nie wiedzą, jak mogło dojść do takiego skażenia. Zalecono zwiększenie kontroli nad produkcją i testowaniem szczepionek, jednak, jak twierdzi prof. Hilary Koprowski (znany polski wirusolog, domniemany twórca pierwszej szczepionki na polio) „dopóki używa się żywych tkanek, ryzyka nie będzie można wykluczyć…” [6]

Z Koprowskim wiąże się inna dziwna historia związana z HIV – wg naukowców z Uniwersytetu Alabama w Birmingham, HIV to ludzki odpowiednik szympansiego wirusa SIV, który został przeniesiony na człowieka w doustnej szczepionce przeciwko polio. Stwierdzili oni, że prof. Koprowski, przygotowując w Kongo szczepionkę, wykorzystał komórki z szympansich nerek. Potem, szczepiąc milion mieszkańców Afryki, rozsiał SIV w organizmach ludzkich.[7] Oczywiście natychmiast powołano międzynarodowy zespół naukowców, który obalił te twierdzenia. Ich badania można by uznać za wiarygodne, gdyby nie były finansowane przez koncerny produkujące szczepionki. Jest jednak kilka niezbitych faktów. Po pierwsze: naukowcy zgadzają się co do tego, że wirus HIV został przeniesiony na człowieka od małp[8], po drugie jest faktem, że najstarszy znany dotąd przypadek AIDS datowano na rok 1959 (wirus zidentyfikowano w tkankach pacjenta zmarłego na terenia Konga), właśnie tam i właśnie wtedy, kiedy prof. Koprowski prowadził szczepienia[9] (pierwsze masowe szczepienie polio miało miejsce
w Kongo w 1958 roku).[10]

Jednak nawet jeśli uda się kiedyś wyprodukować absolutnie czyste szczepionki, nie zmniejszy to wiele ryzyka „zabaw z bronią” (wirusami). Wprowadzone do organizmu z pominięciem naturalnych barier ochronnych (skóra, śluzówki) mają ułatwioną drogę do dalszej ekspansji. Czasami efekty mogą być widoczne natychmiast, jak np. podczas dziwnej epidemii polio, która wybuchła na Haiti w roku 2000, dokładnie wtedy, kiedy właśnie odbywała się akcja szczepień przeciwko tej chorobie. Analiza genetyczna wirusów wykazała, że były one niezwykle podobne do cząstek wirusowych używanych w szczepionkach, różniły się natomiast od wirusów polio zwykle spotykanych w środowisku nie tylko budową, ale i o wiele większą zakaźnością. Posiadły mianowicie zdolność zarażania ludzi nie tylko drogą pokarmową, ale także kropelkową. Prawdopodobnie wirusy te powstały w wyniku rekombinacji pomiędzy dwiema potencjalnie niegroźnymi grupami wirusów: wirusem polio ze szczepionki Sabina oraz enterowirusami jelitowymi.[11]

Choć rodzice są przekonani, że szczepionki są skutecznym i bezpiecznym gwarantem zdrowia ich pociech, i wierzą, że wszystko jest pod ścisłą kontrolą naukową, rzeczywistość, niestety, odbiega daleko od tych wyobrażeń.

Po pierwsze ich skuteczność budzi wiele wątpliwości. Wg danych statystycznych spadek lub wzrost zapadalności na poszczególne choroby zakaźne
w poszczególnych krajach nie wykazuje statystycznego związku ze szczepieniami. Np. zapadalność na konkretne choroby zakaźne (np. polio, gruźlica) jest wyższa tam, gdzie przeprowadzono masywne kampanie szczepienia przeciw tym chorobom (np. Afryce czy Indiach), niż tam, gdzie w ogóle się przeciw nim nie szczepi, np. w Skandynawii (polio, gruźlica) czy USA (gruźlica). Co więcej, po akcji szczepień zapadalność na niektóre choroby gwałtownie wzrastała.[12]

Po drugie: szczepienia nie są bezpiecznym gwarantem zdrowia szczepionych, wręcz przeciwnie. Wydaje się, że ryzyko związane ze szczepieniem dziecka znacznie przewyższa ewentualne korzyści. Statystyka dowodzi, że im bogatszy kalendarz szczepień obowiązkowych, tym wyższa umieralność niemowląt i niższa zdrowotność społeczeństwa. Przykład: Skandynawia, w której nie ma ŻADNYCH obowiązkowych szczepień, ma najniższą umieralność noworodków, natomiast w USA, gdzie jest aż 36 obowiązkowych szczepień  (w Polsce np. 25), notuje się najwyższą ze wszystkich krajów rozwiniętych umieralność niemowląt. Zdaniem pani prof. Majewskiej „może to wiązać się z przeładowaniem niemowląt szczepieniami.”[13]

Wśród możliwych powikłań poszczepiennych pani prof. Majewska wymienia: choroby neurologiczne, autoimmunologiczne, neurorozwojowe,
w tym autyzm i ADHD, opóźnienia rozwojowe włącznie z niedorozwojem, choroby nowotworowe
i dysfunkcje narządów wewnętrznych. Do chorób autoimmunologicznych, które, jak się uważa, mogą być skutkiem nadmiaru szczepień, należą przede wszystkim alergie, astma, choroby reumatyczne, które dziś występują już u dzieci, cukrzyca, szczególnie typu I, pojawiająca się coraz częściej nawet u niemowląt, choroby tarczycy czy choroby demielinizacyjne centralnego układu nerwowego.

Oczywiście natychmiast nasuwa się pytanie, dlaczego, pomimo że ryzyko jest ogromne i udokumentowane choćby licznymi przypadkami zgonów
(tu najłatwiej dowieść związek), a korzyści wątpliwe i niedowiedzione – nadal się szczepi?

Wystarczy rozważyć masowość szczepień i koszt zakupu pojedynczej szczepionki, obojętne, czy poniesiony przez państwo, czy przez pacjenta. Ten, kto posiadł ten interes, łatwo go z rąk nie wypuści…

Wnioski:

Nie­szczepienie nie gwaran­tuje, że dziecko nie zachoruje i nie umrze, ale szczepienie też nie daje takiej gwaran­cji. Natomiast ryzyko powikłań po szczepieniu wydaje się znacz­nie więk­sze (a ich roz­miar trudny do prze­widzenia) niż ryzyko zapad­nięcia na daną chorobę w ogóle, a na postać powikłaną
w szczególności.

Dlatego przed podjęciem decyzji o szczepieniu warto zapoznać się z bilan­sem zysków i strat. Sprawdzić nazwę każ­dej kon­kret­nej szczepionki, jej zawar­tość, przestudiować skutecz­ność i poczytać o moż­liwych powikłaniach (ale oczywiście nie na stronach będących pod kontrolą producenta danej szczepionki). W świetle obowiązującego prawa można odmówić szczepienia. Tzw. obowiązek szczepienia to obowiązek jedynie obywatel­ski, a nie prawny.

Jeśli na podstawie zebranej wiedzy decydujemy się pod­dać, zwłaszcza dziecko, szczepieniom, warto zastanowić się, czy nie byłoby dobrze odroczyć ich do czasu, gdy jego układ odpor­no­ści będzie bar­dziej doj­rzały, i czy nie zrezygnować z tych szczepień, które przy wąt­pliwych korzy­ściach niosą najwyższe ryzyko szkód.

Czy obalenie mitu skutecznych i bezpiecznych szczepień oznacza, że jesteśmy bezradni wobec chorób? W żadnym wypadku! Mamy przecież szczepienia naturalne!

Szczepienia naturalne to wszystko, co ćwiczy
i wzmacnia nasz układ odporności, a także unikanie tego, co go osłabia. W przypadku dziecka będzie to radosna ciąża, bezpieczny, pełen miłości i akceptacji dom, swobodny kontakt ze światem, takim, jaki jest, od pierwszych chwil życia, położenie nagiego noworodka na nagim brzuchu mamy (niech się kolonizuje bakteriami mamy, a nie szpitalnymi), karmienie piersią tuż po porodzie, karmienie piersią nie krócej niż rok, przyzwyczajanie dziecka do zwykłej temperatury w domu, do różnych warunków pogodowych, zapewnienie mu maksimum ruchu na świeżym powietrzu, hartowanie klimatyczne: wakacje nad morzem, zima w górach, zrównoważona naturalna dieta pozbawiona składników przetworzonych i chemikaliów. Im prostsza, tym lepsza. Oczywiście unikanie szczepień i wszelkich niekoniecznych interwencji medycznych, a także niepotrzebnych leków i profilaktycznie podawanych witamin. W razie choroby polecam domowe łagodne sposoby, homeopatię lub inne delikatne metody. I przede wszystkim unikane nagłych zmian, zwłaszcza we wczesnym dzieciństwie (żłobek, przedszkole, przeprowadzki, zmiany szkoły, przykre rozstania, rozwody itp.).

Idealistyczne! Ale o ten ideał warto walczyć. Rodzice powinni wiedzieć, że jeśli powyższe warunki nie są spełnione, szczepienie też nie będzie pomocne. Dzieci o mocnych konstytucjach same dadzą sobie radę i z mikrobami, i ze stresem, natomiast dla dzieci osłabionych stresy lub mikroby są niebezpieczne, podobnie jak szczepienie. Nie ma dostatecznych dowodów na to, że konkretne dzieci zabite przez choroby zakaźne przeżyłyby, gdyby je zaszczepiono.

Jeżeli rodzina jest obciążona skłonnością do poważnych chorób, takich jak np. rak, cukrzyca, gruźlica, alkoholizm, udar mózgu, wady wrodzone itp., przed poczęciem dziecka warto poddać się homeopatycznej terapii genetycznej, która jest prawdopodobnie jedyną znaną metodą mogącą zniwelować niekorzystne wpływy obciążeń dziedzicznych. Także
w przypadku narodzin uszkodzonego dziecka: słabego, chorowitego, opóźnionego – homeopatyczne leczenie konstytucjonalne może przywrócić jego stan do równowagi.

Patrzmy na konie i wierzmy w siebie. Mamy naprawdę genialny układ odporności, skoro pomimo zalewających nas mikrobów i trucizn z wody, powietrza, żywności, szczepień i wszelkich innych medykamentów (któż w jakimś okresie życia ich nie łykał), wciąż jeszcze jako gatunek istniejemy, a niemało z nas dożywa sędziwego wieku. Noworodka trzeba szczepić, żeby przeżył?

Koń by się uśmiał.

 

[1]     Zespół nagłej śmierci łóżeczkowej, czyli śmierć we śnie z niewyjaśnionej przyczyny dziecka, które wcześniej było zdrowe.

[2]     „Im wyższy poziom higieny, tym więcej alergii” [Alergia Astma Immunologia, 2000, 5(1)]

[3]     Podczas epidemii różyczki w 1964 roku niektórzy lekarze zalecali kobietom w ciąży, które miały kontakt z chorobą, dokonanie aborcji. Uzyskany z tego łańcuch wirusowy został zakodowany jako RA/27/3, gdzie R – oznacza przyczynę (różyczkę), A – powód czyli aborcję, 27 – dwudziesty siódmy płód, 3 – trzecie pobranie tkanki. W sumie miało miejsce 26 aborcji poprzedzających znalezienie właściwego rodzaju preparatu z aktywnym wirusem. Szczepionka była następnie hodowana na tkance płucnej innego poronionego płodu WI-38. WI-38 (Instytut Wistar 38) zostało pobrane
z tkanki płucnej poronionego płodu żeńskiego w trzecim miesiącu rozwoju płodowego w latach 60-tych. Druga ludzka linia komórkowa, MRC-5, została otrzymana z męskiego płodu w 14. tygodniu życia zarodkowego w latach 70-tych. Hodowle te kultywowały osłabione szczepy wirusowe do produkcji szczepionek. Te dwie ludzkie linie komórkowe hodowane w laboratorium nadal stanowią źródło powszechnie stosowanych szczepionek.

      Dwie inne linie komórek ludzkich, które są trwałe: HEK 293 – linia komórek abortowanego płodu,
z pierwotnych ludzkich zarodkowych komórek nerki przekształcona przez podzielony adenowirus typu 5 (materiał płodu nerek był uzyskany z abortowanego płodu prawdopodobnie w 1972 r.), oraz PER.C6 – linia komórek płodu stworzona z użyciem tkanki siatkówki z 18- tygodniowego abortowanego dziecka, zostały rozwinięte do produkcji farmaceutycznej wektorów adenowirusa (dla terapii genowej). Nie zostały one wykorzystane w tworzeniu szczepionek opartych o żywe wirusy ze względu na ich zdolność do rozwijania rakotwórczych komórek u biorcy. Jednak niektóre szczepionki pozostające wciąż w stadium rozwoju, przeciwko wirusowi Ebola (Crucell, NV i Vaccine Research Center z National Institutes of Allergy and Infectious Diseases, NIAID), HIV (Merck), grypie (MedImmune, Sanofi Pasteur), zapaleniu mózgu typu B (Crucell NV i Rhein Biotech NV) są przygotowywane przy użyciu tej linii (Crucell NV, Leiden, Holandia).

1.   L. Hayflick, The Limited In Vitro Lifetime of Human Diploid Cell Strains, Experimental Cell Research, marzec 1965, vol.37, nr 3, str. 614-636. G. Sven, S. Plotkin, K. McCarthy, Gamma Globulin Prophylaxis; Inactivated Rubella Virus; Production and Biological Control of Live Attenuated Rubella Virus Vaccines, American Journal of Diseases of Children, sierpień 1969, vol. 118, nr 2, str.372-381.

2.   S. A. Plotkin, D. Cornfeld, Th.H. Ingalls, Studies of Immunization With Living Rubella Virus, Trials in Children With a Strain coming from an Aborted Fetus, American Journal of Diseases in Children, październik 1965, vol. 110, nr 4, str. 381-389.

3.   J.P. Jacobs, C.M. Jones, J.P. Baille, Characteristics of a Human Diploid Cell Designated MRC-5, Nature, 11 lipca 1970, vol. 277, str. 168-170.

[4]     W październiku 2000 r. brytyjskie ministerstwo zdrowia nakazało wycofać z obrotu doustną szczepionkę przeciw poliomyelitis firmy Medeva, która wbrew zapewnieniom producenta była oparta na surowicy cieląt podejrzanych o zakażenie, w związku z ryzykiem zakażenia ludzi. (Zbigniew Hałat, Wariant Choroby Creutzfeldta-Jakoba (vCJD) w kapsułce, Alergia, 2002, 4 [15])

[5]     (Wprost, „Puszka Pandory“, 30/2004)

[6]     (cyt. za Wprost „Puszka Pandory”, 30/2004)

[7]     („Czy świat oszalał” – dokument, TVP2).

[8]     („Aids jest zoonozą” – dr n. med. Dorota Rogowska-Szadkowska, Med. Wet. 2008, 64 (4A)

[9]     An African HIV-1 sequence from 1959 and implications for the origin of the epidemic Nature 391, 594-597 (5 February 1998)

[10]    Wikipedia

[11]    „Historia odkryć szczepionek i rozwoju szczepień na świecie”, Maciej Bilek, www.wsse.krakow.pl

[12]    Więcej informacji na ten temat np. w książce: J. Sinclair, „Szczepienia, niebezpieczne ukrywane fakty”, Idea Contact 2007.

[13]    profesor nauk medycznych Maria Dorota Majewska, biochemik i neurobiolog, „Szczepionki – ukrywane fakty”, Znaki czasu, 1/2010