Kandydoza

PROFIL  PSYCHOLOGICZNY CHOREGO  NA  KANDYDOZĘ

fragment książki „Candida” – wydanie polskie SIMILIMUM 2010,
tłumaczenie Elżbieta Szymańska

Każdy człowiek doświadcza niekiedy poczucia odrzucenia, niezrozumienia przez innych oraz frustracji. Jednakże chorzy na kandydozę doznają tych uczuć w skali znacznie wyższej, jakby życie się na nich uwzięło. We wczesnym dzieciństwie wielu pacjentów z kandydozą doświadczyło złego traktowania. Seksualne, emocjonalne lub fizyczne nadużycia wywołały u nich głęboką traumę będącą obciążeniem emocjonalnym, hamującym odwagę ustanawiania życiowych celów, jednocześnie uniemożliwiającą kreowanie pełnego i szczęśliwego życia rodzinnego. 

Stworzona w dzieciństwie postawa lękowa
w stosunku do świata zewnętrznego osłabia mechanizmy obronne organizmu, powodując, że osoba staje się podatna na infekcje chorobowe. Medycyna niekonwencjonalna, np. akupunktura oraz homeopatia, od dawna wskazuje na istnienie związku między chorobami fizycznymi a stanem emocjonalnym pacjenta. Według założeń akupunktury określone emocje związane są z odpowiednimi narządami wewnętrznymi, np. strach osłabia energię nerek, natomiast niepokoje i depresje – energię śledziony. Zrozumiałe jest zatem, że silne pobudzenie określonej emocji zaburzy równowagę energetyczną, stwarzając zagrożenie infekcjami wirusowymi, bakteryjnymi oraz drożdżakowymi, po czym może, niestety, dojść do rozwoju wyniszczającej choroby. Dobrym przykładem opisanego wyżej procesu jest zachorowanie na reumatoidalne zapalenie stawów w wyniku doświadczenia ciężkich przeżyć emocjonalnych, np. rozwodu, nagłej śmierci w rodzinie czy utraty pracy. W opisywanym przypadku negatywne emocje obniżyły poziom energii w nerkach, co – po kilku miesiącach – zwykle skutkuje wystąpieniem pierwszego ataku zapalenia stawów. Sytuację pogarsza fakt, że niedobór energii w nerkach prowadzi do pogłębienia uczucia niepokoju, wciągając pacjenta w błędne koło. Jak uczucie smutku wpływa silnie na nerki, podobnie zmartwienie działa na śledzionę. Zamartwiając się zdarzeniami z przeszłości, pacjent izoluje się od rzeczywistości, jednocześnie wyniszczając energetycznie śledzionę. 

To, co dzieje się potem, jest typowym koszmarem osób chorych na kandydozę. W dzieciństwie pacjent leczony był coraz większymi dawkami antybiotyków, a jego dieta składała się z produktów zawierających duże ilości środków konserwujących i cukru. Większość objawów choroby pojawia się kilka lat później, przy czym niektóre symptomy związane z drożdżakami widoczne są natychmiast, są to: huśtawka nastrojów, depresja lub skłonności samobójcze. Najbardziej alarmującym objawem są nagłe huśtawki nastrojów. Pacjent jest radosny o dziesiątej rano, a już o drugiej po południu objawia skłonności autodestrukcyjne. Trudno się dziwić, że otoczenie – włącznie z rodziną – jest zdezorientowane, nikt bowiem, nawet pacjent, nie jest w stanie przewidzieć nagłych zmian. W końcu pacjent zaczyna dochodzić do wniosku, że postradał zmysły. Wydaje się, że jest to jedyne możliwe wytłumaczenie sinusoidy zachowań.

Czy trzeba wyjaśniać, co jest źródłem problemów osoby chorej na kandydozę? Na początku choroby większość z nich sprawia wrażenie osób zbyt zdrowych i atrakcyjnych… Prawda jest taka, że w żaden sposób nie przypominają osób chorych! Zupełnie jak w książce „Paragraf 22”: nic nie wskazuje na istnienie choroby. Dla lekarza z małym praktycznym doświadczeniem zauważenie objawów choroby jest prawie niemożliwe. Trudno oczekiwać, że za objawy jednej choroby uznane zostaną, np. zamglenie umysłu, bolesne oddawanie moczu, ostry zespół napięcia przedmiesiączkowego czy brak koncentracji… Najczęściej pacjent sprawia wrażenie przygnębionego, zatem słyszy rady w stylu: „Idź na zakupy”, „Zjedz ciastko” (o ironio) lub „Weź urlop”.

Silną emocją poprzedzającą kandydozę jest GNIEW! Chorych na kandydozę charakteryzuje głęboko skrywana złość. Należy zidentyfikować przyczynę gniewu, aby znaleźć sposoby i środki radzenia sobie z tym uczuciem. Nie zakładajmy, że tego typu emocje muszą się uzewnętrznić agresywnym zachowaniem. Gniew manifestuje się na wiele sposobów, między innymi w postaci: owrzodzenia okrężnicy, nadciśnienia, egzemy, napadów migreny, depresji oraz skłonności samobójczych. Większość pacjentów nie zdaje sobie nawet sprawy z drzemiącego w nich gniewu, jednak na takie podłoże emocjonalne wskazują wypowiedzi w stylu: „Rozczarowuje mnie mój lekarz”, „Mam dość tego, że mąż nie traktuje poważnie mojej choroby” lub „Irytuje mnie, że nikt nie może mi wyjaśnić, co się dzieje”. Według założeń akupunktury złość, frustracja oraz poirytowanie należą do emocji związanych z zaburzeniem energetycznej równowagi wątroby.

Z mojego doświadczenia wynika, że należy nie tylko zidentyfikować gniew, ale także zaakceptować jego istnienie. Pacjent, który nie znajduje sposobu na rozładowanie gniewu, szukając ulgi, wpędza się w poczucie winy. Należy krok po kroku uwolnić negatywne emocje. W pewnej grupie wsparcia ktoś powiedział: „Ponieważ nikt nie rozumie mojego problemu, przestałam o nim mówić”. Pacjentka nie zdawała sobie sprawy, że za jej wycofaniem stały pokłady gniewu. U większości chorych na kandydozę sposobem na uzewnętrznienie ukrytego gniewu są także reakcje fizyczne. Prawie zawsze występuje ból karku i w okolicy ramion. Znane jest powiedzenie: „Mieć kogoś/coś na karku”. W rzeczywistości zwrot ten wyraża ISTNIENIE gniewu, którego nie można swobodnie ujawnić.

Naturalnie przewlekłe choroby wywołują złość nie tylko u chorego, lecz także u pozostałych członków rodziny, szczególnie u partnera. Dla pacjenta wszystko może być powodem do złości. Osoby chore stale odczuwają odrzucenie, gdyż otoczenie kwestionuje samo istnienie choroby, ponadto pacjent nie może w pełni uczestniczyć w życiu towarzyskim. Partner zdecydowany jest bagatelizować chorobę, która jego zdaniem w ogóle nie istnieje, a tylko czyni go więźniem we własnym domu. Choroba partnera utrudnia życie, prowadząc do frustracji i wzajemnych pretensji.

Dlaczego jedni pacjenci radzą sobie dobrze
z sytuacją, podczas gdy inni popełniają zarówno towarzystkie, jak i zdrowotne błędy? Wydaje się, że frustracje z dzieciństwa mogą być źródłem siły wykorzystywanej później konstruktywnie przez pierwszą grupę, a destruktywnie – przez grupę drugą. Chorzy na kandydozę często należą do osób emocjonalnie skrzywdzonych w dzieciństwie, a gniew manifestują w ten sposób, że otoczenie odbiera ich jako „osoby trudne”, „nerwusy” lub „leniuchy”. W przypadku chorych na kandydozę jednymi z objawów gniewu są fazy płaczu, które w najlepszym razie wywołują współczucie otoczenia, zamiast otwartej niechęci czy zniecierpliwienia. Właśnie dlatego płacz wydaje się lepszy od wybuchów złości, w rzeczywistości jednak nie ma między tymi zachowaniami różnicy. Przez całe życie pacjent gromadzi w sobie pokłady złości, magazynując takie ilości negatywnych emocji, że najmniejszy nawet drobiazg może spowodować wybuch, na dodatek w niewłaściwą stronę. Dzieci bez wahania kierują swoją złość w stronę najbliższej osoby. Mój syn w wieku zaledwie sześciu lat wyrażał swój gniew, mówiąc „Nienawidzę ciebie”. Nie znaczy to wcale, że był potworem, po prostu mówił: „Jestem na ciebie zły”. Wracając do chorych na kandydozę, przypomnijmy, że ich huśtawki nastrojów osiągają poziom myśli samobójczych. W tym przypadku autodestrukcja jest ostateczną formą uzewnętrznienia ukrytego gniewu. Złość i frustracja mogą osiągnąć taki poziom, że człowiek chce dosłownie „zniszczyć w sobie wszystko”. Niewątpliwie jest to objaw gniewu skierowanego na siebie.

Jakie są sposoby na pozytywne wykorzystanie tej siły? Po pierwsze, pacjent musi zaakceptować fakt istnienia gniewu. Z moich doświadczeń wynika, że większość pacjentów z kandydozą potrafi uporać się z tym zadaniem. Pierwsza wypowiedź moich pacjentów często brzmi: „Jestem zła/zły na wszystkich lekarzy”. Okazuje się, że potrafią do pewnego stopnia określić źródło swoich emocji. Za „stracone lata” obciążają winą lekarzy, którzy nie potrafili zdiagnozować choroby. W tym przypadku łatwo jednak o pomyłkę. Z pewnością niektórzy lekarze zasługują na niechęć, ponieważ nie wykazali się ani dość otwartym umysłem, ani zainteresowaniem losem pacjenta. Pamiętajmy, że zachowaniem typowym dla dzieci obciążonych traumatycznymi przeżyciami jest oskarżanie samego siebie: „Musiałem zrobić coś złego, dlatego mnie to spotyka”. Jeżeli problem gniewu nie zostanie rozwiązany w dzieciństwie, to relacja lekarz – pacjent stwarza okazję do skierowania gniewu na drugiego człowieka.

Naturalnie wielu chorych na kandydozę doskonale zna powód swojego gniewu. Ich życie to wędrówka z bagażem cierpienia, depresji i nieustającego uczucia zmęczenia, a ludzie, do których zwracają się po pomoc, ich lekarze, nie potrafią znaleźć źródła problemów. W pewnym momencie pacjent zaczyna rozumieć, że to wszystko NIE jest „tylko w jego głowie”, i że stracone zostało mnóstwo czasu, a ta świadomość nieuchronnie prowadzi do oskarżania lekarzy o niekompetencję.

Jak radzić sobie z gniewem? Możliwym wyjściem jest ponowne spotkanie z lekarzami, którym nie udało się prawidłowo zdiagnozować pacjenta. Możliwe jednak, że w przypadku chorych na kandydozę, sytuacja znowu zacznie przypominać „Paragraf 22”: lekarze mogą ponownie zaprzeczyć istnieniu choroby, dolewając oliwy do ognia. Prawdopodobnie trzeba będzie znaleźć inny sposób na rozładowanie emocji. Nie wolno dać się złapać w pułapkę gniewu! Zadowalającym rozwiązaniem może się okazać poprawienie komunikacji z najbliższą rodziną i stworzenie w ten sposób swego rodzaju grupy wsparcia. Z pewnością doskonałym pomysłem jest zaproszenie partnera na spotkanie z grupą wsparcia dla chorych na kandydozę, dając mu/jej okazję do poznania innych osób borykających się z tymi samymi dylematami. Wykorzystanie w praktyce podanych wyżej metod powinno pomóc w rozwiązaniu problemu. Niestety, życie jest znacznie bardziej skomplikowane, a teoria nie zawsze przekłada się na praktykę. Niemniej jednak panowanie nad własnym gniewem zapobiegnie obracaniu negatywnych emocji przeciwko samemu sobie, dzięki czemu możliwy będzie powrót do zdrowia. Należy też zapobiegać załamaniom, wypracowując pozytywne nastawienie, determinację i chęć wyzdrowienia. Czynnikiem umożliwiającym rozwiązanie większości problemów chorego jest dobre porozumienie z innymi. Kwestia ta zostanie omówiona w następnym rozdziale. Mark Fowler oraz Gloria Axelrod podzielą się swoją wiedzą, ucząc chorych na kandydozę radzenia sobie z najbardziej bolesnymi sytuacjami, jakie stawia przed nimi choroba.

Z kandydozą wiąże się bardzo istotny czynnik psychologiczny: pacjenci, którzy dochodzą do zdrowia lub nawet zostali całkowicie wyleczeni, muszą teraz nauczyć się żyć w nowych warunkach − zarówno społecznych, jak i zdrowotnych. Zmienią się relacje pacjenta z rodziną i przyjaciółmi, gdyż od momentu wyzdrowienia pacjent nie będzie już mógł oczekiwać uwagi i współczucia związanego z chorobą. Po wyzdrowieniu osoba taka straci status najważniejszego w grupie, jaki wcześniej zapewniała mu choroba. Trudna konieczność stawienia czoła realiom życia bez choroby powoduje, że niektórzy pacjenci starają się żyć jak dawniej, mimo że już czują się dobrze. Od teraz muszą jednak odważnie podjąć się wprowadzenia zmian w swoim życiu, iść naprzód, zostawiając za sobą dawne problemy. Chciałbym podkreślić, że w przypadku chorych na kandydozę bardzo dobre efekty daje ich chęć pomagania innym, cierpiącym na tę samą chorobę. Ze wszystkich znanych mi grup wsparcia, rekonwalescenci po kandydozie sprawiają wrażenie najbardziej zaangażowanych we wspieranie współcierpiących bliźnich w ich trudnej drodze do zdrowia. Ta choroba zmienia człowieka na zawsze!